kilka słonecznych dni skutecznie odciągnęło mnie od pracy i komputera. Skorzystałam ze słoneczka i już nikt nie może nazwać mnie córką młynarza :) Pogoda się popsuła, więc czas wracać do pracy.
Dziś sówka, którą malowałam niedawno. Jako poducha powędrowała reprezentować moje twory w kolejnym sklepie :) Trochę inna od reszty, bo w różu i odrobinie błękitu. Chciałam w końcu stworzyć coś typowo cukierkowo-dziecięcego :)
A oto i sówka:
Niebawem pokarzę Wam moje nowe dzieła, które powoli już się tworzą. Będą to futrzaste maskotki roboczo zwane Lelonkami :) Czekam tylko na oczy dla nich, które zamówiłam aż z Ameryki. Przebuszowałam w ich poszukiwaniu miliony polskich stron internetowych i nic konkretnego nie znalazłam. Teraz sobie poczekam na przesyłkę :P
Miłego dnia kochani :)